Koniec roku to czas podsumowań.
Wzięliśmy pod lupę polskie podatki, a raczej podatkowe absurdy, które funkcjonowały lub funkcjonują w naszym państwie i często są nieporadnym sposobem na łatanie dziury budżetowej.
- Opłata klimatyczna
Obowiązywała wszędzie, jednak Ministerstwo Finansów uznało, że można ją stosować tylko w miejscowościach, w których klimat sprzyja mieszkańcom i osobom wypoczywającym. Tymczasem opłata była pobierana nawet w miejscowościach z zanieczyszczonym powietrzem. Po złożeniu do sądu skargi proceder został ukrócony a opłata w miejscach z zanieczyszczonym powietrzem została zlikwidowana.
- Podatek za psa
Dotyczył tylko i wyłącznie psów – inne zwierzęta domowe nie były opodatkowane. Obowiązywał do 2008 roku, a jego celem, oprócz wpływów do budżetu gmin, było ograniczenie liczby zwierząt. Czy podatek okazał się skuteczny? To już inna kwestia.
- Podatek basenowy
Pomysł na opodatkowanie basenów prywatnych osób pojawił się w 2011 roku. Mieli go płacić właścicieli luksusowych rezydencji za baseny, czy korty tenisowe, znajdujące się przy ich nieruchomościach.
- Podatek od coca-coli
To propozycja jednego z senatorów, który możliwe, że odrobił lekcję z analizy wyborów konsumenckich i chciał to wykorzystać. Nad takim rozwiązaniem zastanawiało się również Ministerstwo Finansów i to całkiem niedawno. Jak miał wyglądać podatek? Bardzo prosto – do każdego litra słodzonego napoju, do ceny rynkowej, dodawano by od 1 do 10 groszy.
- Bykowe
Akurat o tym podatku w 2010 roku było głośno. Szerokim echem odbił się w mediach. Bykowe miało dotyczyć wszystkich bezdzietnych mężczyzn po 40 roku życia i to bez względu na stan cywilny.