Koniec roku to czas podsumowań.

Wzięliśmy pod lupę polskie podatki, a raczej podatkowe absurdy, które funkcjonowały lub funkcjonują w naszym państwie i często są nieporadnym sposobem na łatanie dziury budżetowej.

  1. Opłata klimatyczna

Obowiązywała wszędzie, jednak Ministerstwo Finansów uznało, że można ją stosować tylko w miejscowościach, w których klimat sprzyja mieszkańcom i osobom wypoczywającym. Tymczasem opłata była pobierana nawet w miejscowościach z zanieczyszczonym powietrzem. Po złożeniu do sądu skargi proceder został ukrócony a opłata w miejscach z zanieczyszczonym powietrzem została zlikwidowana.

  1. Podatek za psa

Dotyczył tylko i wyłącznie psów – inne zwierzęta domowe nie były opodatkowane. Obowiązywał do 2008 roku, a jego celem, oprócz wpływów do budżetu gmin, było ograniczenie liczby zwierząt. Czy podatek okazał się skuteczny? To już inna kwestia.

  1. Podatek basenowy

Pomysł na opodatkowanie basenów prywatnych osób pojawił się w 2011 roku. Mieli go płacić właścicieli luksusowych rezydencji za baseny, czy korty tenisowe, znajdujące się przy ich nieruchomościach.

  1. Podatek od coca-coli

To propozycja jednego z senatorów, który możliwe, że odrobił lekcję z analizy wyborów konsumenckich i chciał to wykorzystać. Nad takim rozwiązaniem zastanawiało się również Ministerstwo Finansów i to całkiem niedawno. Jak miał wyglądać podatek? Bardzo prosto – do każdego litra słodzonego napoju, do ceny rynkowej, dodawano by od 1 do 10 groszy.

  1. Bykowe

Akurat o tym podatku w 2010 roku było głośno. Szerokim echem odbił się w mediach. Bykowe miało dotyczyć wszystkich bezdzietnych mężczyzn po 40 roku życia i to bez względu na stan cywilny.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wprowadź swój komentarz
Proszę podać swoje imię tutaj